Nie ma tu recenzji, piszę tylko o książkach, które w jakiś sposób są interesujące.
Historia tajemniczego Dicka, który ma przemożny wpływ na losy świata; właściwie bawi się nim jak zabawką. Pojawia się w różnych miejscach, spotyka znane postaci i realizuje tajną, dziwaczną misję.
To melanż pokręconych scen. Podobają mi się dialogi z Lechem Kaczyńskim, motywy operowe oraz urodzinowy rejs parowcem po Sprewie, na którym najwspanialsze kurwy Berlina, na sygnał jubilata, pokazują dupy straży granicznej NRD. Poza tym nie wiadomo o co chodzi.
Bruszewski stworzył symboliczny kolaż i udekorował go swastykami (najlepszym logo ever). To bardzo miło z jego strony, szkoda tylko, że język jest tu słaby jak nerwy Burroughsa.
Najbardziej podobało mi się z tego wszystkiego, że redaktorzy ha!artu nie mieli pojęcia co napisać na czwartej okładce.
PS
Czytelnik znajdzie w książce kody, które trzeba wpisywać na bigdick.pl (by zobaczyć osobliwy komunikat od autora). Strona jest w ujmujący sposób beznadziejna − DIY pełną gębą.
Wojciech Bruszewski, Big Dick, korporacja ha!art